Noworoczne rozkminy przy minus piętnastu stopniach
N ie wiem jak u Was, ale mnie takie horrendalne temperatury motywują do wyjścia z domu :D Korzystając więc z uroków tegorocznej zimy postanowiłam przetestować Pana Sylwestra (tak, dostał nowe imię :D) w warunkach ekstremalnych. Przedtem oczywiście przeczytałam pierdyliard poradników o pielęgnacji sprzętu foto zimą, ograniczyłam się tylko do mojego kochanego naleśnika aka 40 mm i ruszyłam na podbój okolicy :D Pierwsze wrażenie - wow, zdjęcia igła, cudowny bokeh, nareszcie nie trzeba odchodzić od psa na pięć kilometrów żeby uzyskać znośne i estetycznie wyglądające rozmycie (Pan Nikon był baaaardzo przeciwny bokeszkom i długo go namawiałam do tego aby zmienił swoją politykę), no ogólnie mówiąc bajka, same ochy i achy. Postanowiłam iść na całość, cały spacer zrobić w RAWach (jak dotąd robiłam tylko w JPEGach ze względu na to, że dopiero oswajałam się z puszką i klawiszologią) z myślą, że wszystko będzie okej. Kiedy przeglądałam zdjęcia na spacerze miałam wrażenie, że złapałam Pana Boga z